Nie jestem klaczą - list od Czytelniczki.
O swoich problemach napisała do mnie Adela. Nie wiem jak Wy, ale ja dobrze ją rozumiem, solidaryzuję się z każdym jej słowem i obiecuję poprawę (tak, tak, ja też czasami czuję pokusę spontanicznego swatania).
„Odkąd jestem sama, czyli od jakiś czterech lat czuję się jak klacz. Jestem świeżo po lekturze „Faceci z sieci”, więc zaryzykowałabym stwierdzenie, że czuję się jak klacz na targach koni w Debreczynie. Każdy próbuje mnie wyswatać i każdy ogląda mnie jak potencjalny obiekt do sprzedania i wykorzystania (dosłownie wręcz).
Przede wszystkim uśmiech. Lubię się śmiać, a przy tym odsłaniam zęby. I już wszystkie potencjalne swatki sprawdzają komplet mojego uzębienia. Jeśli tylko zamienię wygodne spodnie na sukienkę i odsłonię nieco nogi, to natychmiast słyszę uwagi na temat moich kopyt, pęcin i łydek. Do tego przytyki pod adresem sierści (lub raczej jej braku), umaszczenia, rżenia, no i ciągłego w moim życiu galopu. A już moja niechęć do osiodłania mnie przez byle jakiego jeźdźca w kręgach znajomych to prawdziwa legenda. Taka ze mnie klacz. Rasowa, ale klacz!
Czasami chciałabym wszystkim im wykrzyczeć, że nie mam ochoty stać na tym targu i wystawiać mojego ciała na sprzedaż. A co z moimi dwoma fakultetami, doskonałą znajomością hiszpańskiego i szaleńczą fascynacją Grecją? Czy znajdzie się kupiec na tym końskim targu, który zamiast w zęby, popatrzy w moją duszę? Może jestem po prostu zlęknioną dziewczyną, której najsmutniej na świecie jest w walentynki? Może chciałabym od kogoś dostawać jednak wiechcie kwiatów zamiast wypychać się sianem za każdym razem, gdy znajomi umówią mnie na randkę w ciemno z jakimiś życiowymi nieudacznikami?
Klacz do wzięcia ma swój świat! Chodzę do kina, szczególnie na „kino na obcasach”. Jeżdżę na zagraniczne wycieczki, bo marzy mi się zobaczyć naprawdę kawał świata. Czytam książki o miłości (patrz „Faceci z sieci”). I nawet lubię różowy kolor, choć twierdzę, że to fuksja. A do tego nie znam się na hydraulice i wciąż cieknie mi spłuczka w toalecie (a ja nijak nie umiem jej rozmontować). Chcę kupić auto, ale nie mam faceta, który by mi w tej materii posłużył wiedzą i doświadczeniem (dlatego nadal do pracy dojeżdżam rowerem).
I powolutku i sukcesywnie szukam kogoś, kto wypełni mój świat. Dlatego błagam wszystkie swatki świata i tych, którym przez myśl choć raz przeszło „taka ładna dziewczyna i się marnuje” – zostawcie mnie w spokoju. Ja wreszcie GO znajdę, znajdę GO! Będzie mój i niczyj więcej. Mężczyzna z krwi i kości. Nie umawiajcie mnie na randki w ciemno, nie swatajcie, nie wychwalajcie przed podstarzałymi kawalerami, jak bym z góry miała być skazana na życiową porażkę tylko dlatego, że w wieku 20 lat nie urodziłam drugiego już potomka i nie mam podstaw narzekać, że „mój stary to świnia”.
Kocham siebie i dlatego niedługo znajdę sobie ogiera do mojej prywatnej stajni. Tylko dajcie mi czas i zajmijcie się naprawą swojego własnego życia”.
Adela (jak na klacz przystało po ojcu Adonisie i matce Lidzie)