Bycie singlem to nie wyrok. Często to świadomy wybór. Tylko jak to wykrzyczeć całemu światu prosto w twarz. A potem mieć święty spokój.
U cioci na imieninach
Zdarzają się takie dni w życiu singla, które z góry skazane są na porażkę. Pocą ci się ręce, masz chandrę i na samą myśl o tym, że masz sama pójść na ślub kuzynki nie możesz zasnąć do rana? Objawy stresu związanego z uczestniczeniem w uroczystościach rodzinnych ma ponad połowa singli, czyli w Polsce kilka milionów! No bo jak tu pójść na uroczystość samemu i uniknąć ostracyzmu? Są na to sposoby.
Nie iść, czyli grzecznie odmówić
Wprawdzie to chowanie głowy w piasek, ale tę metodę wybiera co dziesiąty singiel zaproszony na rodzinny spęd. Lepiej nie iść i mieć umiarkowany spokój niż iść i przeżywać katusze. Tak, tak, na takiej imprezie mogą cię spotkać słowne tortury w stylu: „A ty kiedy założysz białą sukienkę?”, „Na ciebie też już najwyższa pora!”, „Nie czekaj, bo zostaniesz starą panną, jak ciocia Izabela. Pamiętasz jak biedaczka skończyła?”. Lepiej udawać nagły atak grypy, kokluszu czy innej egzotycznej choroby, niż się męczyć. Można też wziąć byka za rogi…
Iść, ale mieć plan
Mieć kilka gotowych odpowiedzi na podorędziu to marzenie każdej singielki na wielkiej rodzinnej uroczystości. To duże wyzwanie dla singla, pojawić się na rodzinnej imprezie i spróbować się bronić. Rodzina może to uznać, za zachowanie w bardzo złym tonie. Nie przejmuj się tym, tylko rób swoje. Przed wyjściem zastanów się, jakie pytania mogą cię spotkać i co na nie odpowiesz. Skutecznie działają odzywki w stylu: „To moja prywatna sprawa”, „Nie chcę o tym rozmawiać”, „Proszę, zmieńmy temat”.
Iść, ale wcześniej odbyć kurs asertywności
To też jest jakiś sposób. Wprawdzie zaledwie co dwudziesty singiel przyznaje, że o takim kursie w ogóle pomyślał, ale zawsze to jakieś wyjście. Po takim kursie (lub książce np. „Porozumienie bez przemocy O języku serca” Marshall B. Rosenberg) na przyjęciu żmij poczujesz się swobodniej. Na pytanie: „Pojawił się wreszcie w twoim życiu jakiś mężczyzna” zawsze możesz odpowiedzieć: „Czekam na kogoś lepszego, niż podchmielony facet w typie obecnego tu pana młodego”. Ewentualnie: „Szukam kogoś lepszego, niż wujek Edek, który zostawił ciocię Rozalię z dwójką dzieci i dwudziestoletnim kredytem na mieszkanie”. Żeby nie brzmieć zbyt złośliwie, można dodać na koniec swojej wypowiedzi: „Nie uważa tak ciocia?” lub „Chyba zgodzi się ze mną ciocia?”. To dopowiedzenie zawsze zmusza rozmówcę do przyznania racji, a nam da satysfakcję z wybrnięcia z niewygodnej sytuacji.
Panie proszą panów
Zdarza się, że na rodzinnym przyjęciu lub ślubie ktoś próbuje cię za wszelką cenę poderwać. Może jest łysy, otyły i podpity, ale któraś z cioć usilnie namawiała go do poderwania cię przez godzinę i on wreszcie się wziął do dzieła. W końcu jest wolny – i to tłumaczy resztę jego niedostatków L Jeśli poprosi cię do tańca, możesz grzecznie odmówić. To nic złego. Wcale nie musisz tańczyć z tym typem. Wystarczy, że odpowiesz krótko: „Boli mnie głowa”, „Mam szpotawą stopę”, „Jestem w niekorzystnej kwadrze księżyca” lub inną herezję. Bądź kreatywna, bo na takim przyjęciu najważniejsza jest skuteczność. A ty przecież chcesz się uwolnić od nieprzyjemnego typa. Jeśli jest podpity to powinno pójść ci łatwiej – wystarczy odpowiedzieć coś skomplikowanego w stylu - „Saturn w konstelacji Bliźniąt wyklucza tę aktywność poza tym dochodzę do siebie po przebytej chorobie Creutzfeldta-Jakoba”.
Nie podpieraj ścian
Pamiętaj jednak, żeby na przaśnym weselu kuzynki nie stać pod ścianą. Wtedy jesteś bardzo łatwą ofiarą. Zawsze znajdzie się jakiś miłosierny wujek Rysiek czy stryjek Czesław, którzy będą chcieli z tobą zatańczyć „Prawy do lewego”, a co z oczywistych względów nie wyjdzie wam najlepiej. Baw się, kiedy cała sala tańczy razem.
Charakterystyczne na polskich przyjęciach społeczne wygibasy to:
- pociąg (zwany też wężem),
- greckie kółko naramienne (zwykle pojawia się przy melodii do Greka Zorby),
- okrąg (występuje przy szybszych utworach typu Los Musztardos).
Z popularniejszych wspólnych tańców polskich wymienić należy:
- makarena (patrz innym na ręce i rób to samo),
- kankan (nie polecany przy zbyt krótkiej spódniczce),
- kaczuszki (tu pracują łokcie i kolana – obserwuj współtańczących i naśladuj gorliwie).
Dzięki zaangażowaniu w tego typu tańce, kiedy nastanie przerwa na wolne przytulańce będziesz zbyt zmęczona, żeby chcieć tańczyć z wujkiem Kazkiem. Epitety odganiające intruza nasuną się same… Poza tym ten zapach potu… również może być korzystnym odstraszaczem.
Kłam do woli
Jeśli nie masz wewnętrznych oporów to spróbuj nie mówić prawdy. Wymyśl coś w stylu: „Mojemu obecnemu narzeczonemu właśnie wypadła nagła delegacja do Barcelony, choć bardzo chciał mi tutaj towarzyszyć”. Pamiętaj, że kłamstwo ma krótkie nogi i jeśli zależy ci na „reputacji” (i tak nadszarpniętej w oczach rodziny brakiem męża) to nie ściemniaj. Zawsze jakaś bliska osoba (matka, brat, kuzyn) mogą podważyć twoje kłamstwo, jeśli są lepiej zorientowani. Wybieraj zatem, albo ryzyko i kłamstwo, albo kąśliwe uwagi i bolesne ukłucia w serce.
Bądź sobą
To chyba najstarsza i najskuteczniejsza porada dla singli. Nie ma co się na rodzinnych imprezach kreować na nie wiadomo kogo. Najlepiej być sobą i postarać się dobrze bawić. Nie wskazane w takich przypadkach jest nadużycie alkoholowe. Lepiej być sobą i mówić wprost: „Nie przyszłam z partnerem, bo nie znalazłam dość rozgarniętego faceta, aby się na tej imprezie nie upił i nie wyczyniał brewerii z ciocią Andzią”. Pamiętaj, bycie samemu to nie wstyd (nawet jeśli połowa twojej rodziny tak uważa).
Jeśli jeszcze masz wątpliwości co do swojego statusu - singielki poszukującej normalnego faceta – popatrz na związki ludzi, którzy cię otaczają na weselu kuzynki. Jeśli znajdziesz chociaż trzy pary małżeńskie szczęśliwe po dwóch dekadach pożycia to:
- trafiłaś do raju,
- musisz natychmiast przestać pić weselną wódkę i zaczerpnąć świeżego powietrza,
- masz napad doła. Zacznij go jak najszybciej leczyć (może być wódka weselna),
- uwierz Złotko, nie umiesz liczyć do trzech :-)