Start / Blog / A był do wzięcia!

A był do wzięcia!

2013-10-28, 5

A był do wzięcia!

- Ta, co go tak omotała, to pewnie niezła czarownica – Anka wyznała z żalem oglądając na Facebooku zdjęcia z wesela naszego kolegi Jarka. - Takim był kiedyś matołkiem, że w ogóle nie zwracałam na niego uwagi, a teraz patrz, jaki przystojniak.

Spojrzałam i potwierdziłam skinieniem głowy. Fajny facet przytulony do ładnej dziewczyny uśmiechał się do mnie z fotografii.

Anka i Jarek poznali się na wspólnej imprezie u Igi. On przyszedł i od progu zaczął oddawać ludziom przeczytane książki. Anka spojrzała na niego i westchnęłam.

- Gdzie ta Iga miała oczy obiecując mi, że będzie tutaj wolny, przystojny koleś, w sam raz dla mnie – wyszeptała mi na ucho. - Ten tutaj wygląda na syna kościelnego i informatyczki. Wyciągnięty sweter w serek i stare spodnie od garnituru. Koszmar.

- Może i koszmar, ale oczytany – zauważyłam przytomnie.

- Tak, ale ten strój! No daj spokój – Anka spojrzała błagalnie. – To jakiś wieśniak skończony – fuknęła.

- Zawsze możesz go ubrać. Albo rozebrać! Przecież od lat wiadomo, że to zwykle kobiety ubierają mężczyzn. Poza tym łatwiej zmienisz brak gustu, niż brak oczytania!

- To chyba wolę głąba, ale za to w Levisach – rzuciła urażona moim brakiem zrozumienia dla kardynalnych wymagań jakie stawiała przed potencjalnym kandydatem do jej ręki.

Tego wieczoru długo rozmawiałam z Jarkiem. Oczywiście o książkach, ale nie tylko. Był wolnym facetem. Zastanawiał się nad kupnem mieszkania. Dotąd wynajmował pokój kątem u kolegi. Uwielbiał wyprawy w góry. Z usposobienia był minimalistą. Z zamiłowania – bibliofilem. Ze społecznego punktu widzenia – 30-letnim kawalerem do wzięcia, z całkiem niezłymi oszczędnościami.

Niestety Anka odpuściła w przedbiegach. Przecież Jarek nie pachniał drogimi perfumami, tylko proszkiem do prania. Przecież nie miał zabójczej fryzury – tylko krótkiego jeża. No i ten fatalny gust objawiający się połączeniem wełnianych swetrów i garniturowych spodni. Fe i ble!

Kiedy na imprezie Jarek usiadł obok Anki, ta zjeżyła się jak jego jeż. Coś tam bąknęła, coś do niego fuknęła, wbiła mu językiem dwie jadowite szpilki w serce i poszła na drugą kanapę. Kobra jakaś, czy co?

Po tym zdarzeniu Jarek otrząsnął się szybko.

Dwa miesiące później Iga potwierdziła zasłyszane przeze mnie na mieście plotki. Choć Jarek przez wiele lat był samotny i ciężko tyrał nocami przy informatycznych fuchach, wreszcie znalazł dziewczynę. Podobno to ona go poderwała (niosła wieść gminna). Też na jakiejś imprezie. Podobno pierwsze co zrobiła, to na urodziny kupiła mu ciepłego i modnego polara. Po prostu zainwestowała :-). Kiedy chłopak chwycił haczyk - zabrała go do sklepu z outdoorowymi ciuchami. Kiedy widziałam Jarka po raz drugi miał na sobie same firmowe polary, softszele i inne oddychające górskie ciuchy. Wyglądał super. Fryzurę też miał jakąś inną, bezjeżową…

A potem Iga się wygadała, że Jarek do niej zadzwonił, bo koniecznie chciał kupić jakąś kołdrę. Dotąd przecież sypiał w śpiworze! Bo Jarek kupił mieszkanie i nawet łóżko i chciał swoją nową dziewczynę do siebie zaprosić (wiadomo po co :-)), ale się tego śpiwora krępował. I Iga zabrała go do sklepu, gdzie kupili nie tylko kołdrę, ale też poduszki, poszewki, prześcieradła i lepsze ręczniki. A potem namówiła go na firanki i żyrandol! Tak, bo Jarek ich nie miał i uznawał, że nie są mu do życia niezbędne (ach, ci faceci!). Na szczęście Iga mu wytłumaczyła, że każda kobieta chętniej się rozbierze w pokoju z firankami i w świetle przyćmionym ładnym żyrandolem, a nie tylko z żarówką zwisającą z sufitu. Jarek na wszystko się zgodził, bo na kobietach niewiele się znał, a Igę uznawał za najlepszego doradcę.

A potem już sprawy potoczyły się błyskawicznie. Na tyle szybko, że obie z Anką wpatrywałyśmy się teraz w facebooka ze zdjęciami ślubu Jarka i tej, co to nie wiemy jak ma na imię, ale była na tyle cwana, że oszlifowała sobie zgrabnie ten męski diament. Obie z Anką wiedziałyśmy, że dla Anki (która od wielu lat marzy o mężu i gromadce dzieci) ta gratka przeszła koło nosa.

- Wyszła za mąż, cholera, za mojego męża – załkała Anka i zamknęła zdenerwowana wieko laptopa, pod którym skrył się obraz szczęśliwego Jarka i jego pięknej połowicy.

 

A morał z tej historii taki:

Samotny, oczytany facet to skarb najwyższej próby. Jeśli spotkasz takiego, a jesteś wolna i do wzięcia, to uczep się go jak rzep i nie puszczaj. Przy odrobinie wysiłku da się z niego zrobić naprawdę niezły towar. I co najważniejsze – książki pewnie będzie czytał nadal. Nawet jak się już zestarzeje, zbrzydnie i pomarszczy. No chyba, że Alzheimer go dopadnie? Ale to już wątek na inny wpis :-).

Przeczytaj również:

Gdzie ci mężczyźni?

Gdzie ci mężczyźni?

Poszukiwania normalnego faceta z sieci.

Czytaj dalej

„Faceci z sieci”

„Faceci z sieci”

Dowcipna opowieść o miłości oraz dokładny przepis na znalezienie przez Internet ukochanego, według jasno sprecyzowanych kryteriów.

Czytaj dalej

Forum - komentarze i opinie:

Autor: Joanna Ch., Data wysłania: 2013-10-28,

Też mi się kiedyś taka sytuacja zdarzyła. Facet zupełnie nie wyglądał, a po latach okazało się, ze całkiem przystojny. Zgadzam się, że to kobiety urabiają sobie mężczyzn. Chyba, że to mężczyzna pierwszy urobi sobie kobietę. U mnie ten drugi przypadek się trafił. Na szczęście w porę się zorientowałam. Drugi raz nie sprzedam duszy diabłu!

Autor: Katarzyna Gubała, Data wysłania: 2013-10-28,

Droga Joanno
Czasami tak bywa, że dajemy się plastycznie uginać, a czasami nawet o krok nie chcemy się nagiąć. Wszystko zależy od okoliczności i priorytetów. Najważniejsze, że z lekcji życia wyciagnęłaś wnioski. Gratuluję. Teraz na pewno łatwiej ci będzie szukać w życiu tej drugiej połowy.

Autor: Joanna Ch., Data wysłania: 2013-10-28,

Dzięki za miłe słowa. Jak się sparzyłam, to długo nikogo nie szukałam. Teraz może spróbuję. Chyba każdy tak ma, kto przeczytał twoja książkę? W sensie kobiety wolne. Powoli się przymierzam mentalnie. Bo w moim otoczeniu już żadnych ciekawych okazów nie znajduję.

Autor: Katarzyna Gubała, Data wysłania: 2013-10-28,

Trzymam zatem kciuki. Może ten jedyny czeka za rogiem, a może siedzi w sieci i czeka na twoje jedno kliknięcie? Może? Jeśli nie spróbujesz to się nie przekonasz. Powodzenia

Autor: Regina, Data wysłania: 2013-10-29,

Mnie się też zdarzyło przegapić ukochanego. Na szczęście potem znalazł mnie mój obecny mąż. Dlatego nic straconego, nawet jak jakaś szansa przejdzie koło nosa

Skomentuj:









CAPTCHA Image
Trudno odczytać? Przeładuj obrazek!

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Dodając komentarz zgadzasz się na Regulamin.
Faceci z sieci