Start / Blog / Wolny organista do wzięcia od zaraz

Wolny organista do wzięcia od zaraz

2013-09-02, 1

Wolny organista do wzięcia od zaraz

Mam wolną trzydziestoletnią koleżankę, którą chętnie bym wyswatała. Mam też przyjaciela, który ma wolnego kuzyna – trzydziestoletniego organistę.

To doskonale się składa. Ona chodzi na kurs salsy dla singli, on jest umuzykalniony. Ona szuka, zapewne i on szuka. Ona jest oczytana, on po dwóch fakultetach. Oboje dotąd nikomu nie przysięgali, a więc biała sukienka wchodzi w grę. Na babskim spotkaniu wszystkie zaczęłyśmy wolną koleżankę namawiać na tego organistę:

- Na pewno przystojny – wzdycha Ania.

- Wierzący, a to w dzisiejszych czasach zaleta – twierdzi Ola.

- Na muzyce się zna, to i na salsę w parach pójdziecie – zauważa Karolina.

- W głowie ma poukładane, jak oprócz pracy jeszcze w kościele dorabia graniem – pada argument.

- Jak gra dla Jezuska, to cię na pewno nie zdradzi – zapewnia jedna z nas.

I tak od słowa do słowa stanęło na tym, że ten organista lat 34 to doskonała partia dla naszej wolnej koleżanki lat 31. Trzeba tylko jakiegoś grilla zapoznawczego zrobić, bo przecież lato w pełni. Tym sposobem sprawdzimy czy on pije alkohol (i w jakich ilościach), a ona wykaże się zdolnościami kulinarnymi i dobre ciasto na tego grilla przyniesie. Wiadomo, przez żołądek do serca...

A jak się już poznają, to może poszliby w następny weekend do kina. Każdy lubi kino, nawet organista. Może na najnowszego Woody’ego Allena? Każdy lubi Woody’ego Allena, nawet pewnie organista. A po tym kinie to może jakaś cukiernia, wiadomo, każdy facet to łasuch. Potem spacer, wymiana numerów telefonów… Jak facet ma stałą pracę i jeszcze dorabia jako organista, to musi mieć poukładane w głowie. I w naszej wolnej koleżance na bank się zakocha. Bo ona przecież taka ładna, zgrabna, języki zna, muzykę lubi, w wieku odpowiednim jest, do ślubu kościelnego chętna. Na pewno organista się zakocha.

Gadamy i gadamy na tym babskim sabacie gdybając co dalej z tym związkiem będzie. No bo że będzie – to na bank. Jak już trochę ze sobą pochodzą, to trzeba będzie organistę wysondować – czy lubi seks przedślubny czy może chce z tym czekać. Wolna koleżanka zapewnia:

- Nikogo sensownego ostatnio nie miałam, to i do ślubu mogę poczekać. Poświęcę się – wyznaje szczerze, choć z nutką zmęczenia w głosie.

My, czyli jej koleżanki pocieszamy:

- Na pewno zechce prędzej, w końcu organistą jest tylko w weekendy, więc może jednak i seks przedmałżeński wchodzi w grę w weekendy? A zresztą ty taka ładna jesteś, zgrabna i oczytana. W głowie mu zawrócisz, to się chłopak na bank z tobą prześpi. A wtedy się przekona jaka jesteś ładna i zgrabna. A trochę później, że oczytana…

Potem to już akcja szybko nam poleciała. Od słowa do słowa, ani rusz, jak ślub będzie. Może jeszcze w tym roku by był? No żeby się chociaż na Boże Narodzenie oświadczył – tak przecież tradycja nakazuje. Niby żadne pismo mądre o tym nie wspomina, ale tradycją jest się w tym czasie oświadczać i już. Tylko co potem?

Ślub trzeba urządzić w miesiącu z literą „eR”. Marzec odpada, bo dżdżysty zwykle i sukienka się ubłoci. Czerwiec byłby najlepszy. Pogoda murowana. Już on, ten organista, na pewno wygra na organach i wyprosi u Jezuska i Maryi o pogodę na swój ślub. Uroczystość piękna będzie.

- Wszystkie was na świadkowe wezmę – wolna koleżanka podniecona wizją obiecuje.

My zaś rozkręcone snujemy wizje dalej. Koniecznie, żeby ślub na zamku Czocha był. Piękny to obiekt. Przecież nawet sam Bogusław Wołoszański tam „Tajemnicę twierdzy szyfrów” nakręcił.

- A pamiętacie tego aktora - Pawła Małaszyńskiego w niemieckim mundurze? – wyrwało się którejś westchnienie.

Reszta czarownic westchnęła twierdząco. No więc postanowione. Na zamku Czocha ślub będzie i basta. Nasza wolna koleżanka najlepiej w sukni ślubnej w stylu empire wystąpi, bo jej biust podkreśla. Do tego loki, delikatny wianek, żeby na niewinniejszą i młodszą wyglądała. No i cudne jakieś buciki na obcasie konieczne. Organista oczywiście w garniturze.

- Czy w krawacie czy w plastronie? A może fular do tego założy?

- Się zobaczy, jak się organistę zobaczy – rzuca któraś przytomnie.

- Znam księdza fajnego. Super kazania daje. Takie od serca i w ogóle – argumentuję. – Pogadam z nim, pewnie mógłby przyjechać. Trzeba byłoby mu tylko za benzynę zwrócić, bo zamek Czocha w Leśnej od jego parafii oddalony sporo.

- A ile?

Siadamy do komputera. Wrzucamy nazwę parafii w Google Maps i trasę z Leśnej. Cholera, to prawie 250 kilometrów. Nie ważne, ksiądz jest kochany, to się zgodzi.

- A jak się nie zgodzi to może weźmiemy księdza od organisty? – Ania rzuca znów przytomnie. – No przecież jak gra w jakiejś parafii, to i tam księży mają. Pewnie dla własnego organisty, to i by na ślub na koniec świata pojechali.

Dobra, staje na tym, że ksiądz albo będzie mój, albo organisty. Tylko żeby terminy zgrać i na zamku wolne pokoje były. Zachwalam Czocha, bo widziałam kiedyś komnatę dla nowożeńców. Przecudna. Z wanną na lwich pozłacanych nogach i mosiężnymi kranami retro. Tyle z niej właściwie pamiętam, ale chwalę, bo piękna na pewno.

- I koniecznie muszą być oczepiny – podkreśla wolna koleżanka, przyszła żona naszego organisty. – Moja znajoma takie miała, bawiłam się na nich i było super. Nawet bukiet złapałam!

Jeśli organista jest po jakiejś szkole muzycznej, to pewnie wielu umuzykalnionych kolegów ma, którzy chętnie na jego weselu zagrają. Odpada nam więc wynajęcie zespołu. Wino koniecznie z Węgier trzeba przywieźć, a wódki na pewno z Czech nie należy eksportować. Rosół czy krem z brokułów? Schabowy czy może de volaille z serem i pieczarkami? A jakie ciasta? A ile osób? A ile kasy na wszystko?

- Za ślub nie będziecie pewnie musieli zapłacić, jak ten organista po kościołach tyle gra, to i z księżmi się zna – padają słowa. – Zaoszczędzicie i na ślubie, i potem pewnie na chrzcinach też.

- Ale dzieci to będziecie mieli śliczne. Ty przecież taka ładna i mądra, a on taki umuzykalniony – wdycha Karolina.

U wolnej koleżanki w wieku rozrodczym wspomnienie dzieci wywołuje rumieniec. Śliczne dzieci to marzenie każdej. I mądre. I kochane. A z organistą to już na pewno wyjdą cudne bobasy. Ze dwa. Albo nawet trzy!

Po kilku godzinach, kiedy już wszystko miałyśmy ustalone, pozostało poznać koleżankę z organistą. Dzwonię zatem do przyjaciela:

- Ja w sprawie tego twojego kuzyna wolnego organisty dzwonię. Bierzemy – przybieram poważny ton. – Rezerwuj najbliższy weekend i zapraszaj go do siebie na grilla. Mamy dla niego żonę i matkę jego dzieci.

- Yyyy, organista był u mnie wczoraj. Wpadł z odwiedzinami – przyjaciel zaczyna jakoś tak bez entuzjazmu.

- I co? I co?

- Wpadł ze swoją dziewczyną. Właściwie to przynieśli zaproszenie na ich ślub. Podobno to była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie chcą czekać, bo oboje już po trzydziestce, a chcieliby mieć co najmniej trójkę dzieci.

- Jasne, i pewnie, kurna, ślub na zamku Czocha! – warknęłam wkurzona.

I co ja teraz powiem mojej wolnej koleżance? Że organista już spalony? Może ma chociaż wolnego kolegę ze szkoły muzycznej? Wszyscy atrakcyjni i wolni mężczyźni już są zajęci. Jak się jakiś trafi, to na pniu jest licytacja. Powinni taką kategorię na Allegro wprowadzić. Dobry facet z sieci - licytacja od złotówki. Brak ceny maksymalnej.

Przeczytaj również:

Niewolnica swatania

Niewolnica swatania

Nie jestem klaczą - list od Czytelniczki.

Czytaj dalej

Singiel na weselu

Singiel na weselu

Jak być asertywnym na rodzinnym przyjęciu.

Czytaj dalej

Forum - komentarze i opinie:

Autor: piekna_Mary, Data wysłania: 2013-09-24,

Umarłam, jak to przeczytałam! Genialne!!! :-) Zwłaszcza wianek, żeby na niewinniejszą i delikatniejszą wyglądała ;-)

Skomentuj:









CAPTCHA Image
Trudno odczytać? Przeładuj obrazek!

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Dodając komentarz zgadzasz się na Regulamin.
Faceci z sieci