Był trzypiętrowy tort i ON taki przystojny w garniturze. Twoje łzy wzruszenia, kiedy przysięgaliście sobie na dobre i na złe. Na zawsze. Wierzysz, że małżeństwo to nowy, lepszy, etap twojego życia. I nagle kac. Gigant! Bo on nie wyrzuca śmieci, bo ty masz dość mycia garów, bo jest mu wszystko jedno, gdzie spędzicie wakacje, bo mecz jest ważniejszy od romantycznej kolacji. Nie tak miało być! Z każdym dniem po ślubie rośnie ciśnienie w związku. Specjaliści przekonują, że ponad połowa kobiet w pierwszym roku od złożenia przysięgi - myśli o rozwodzie!
Mam dość męża, ale to minie
"Jak mogłam się tak pomylić?", myślisz i od razu robi ci się głupio, bo przecież przysięgałaś, a tu taki niewypał. Uciec? Ale dokąd? Lepiej zostać i zacząć walczyć o związek. Tylko jak, skoro każdy dzień to irytacja, zniecierpliwienie, a czasami ślepa furia.
Zaczęłam od małych kroków – wyznaje Ola, która zrozumiała, że małżeństwo, to nie sielanka, kiedy jej mąż w podróży poślubnej zamiast seksu wolał ofertę drinków all inclusive. – Każdego dnia się resetował! A to była nasz miesiąc miodowy. Zrozumiałam, że łatwo nie będzie. Choć prześladowały mnie myśli w stylu „jak mogłam być tak głupia i tego wcześniej nie dostrzegać”, postanowiłam się im nie poddawać. Zaczęłam od rozmowy… z samą sobą. Zadałam sobie pytania:
- Czego ja chcę?
- Co mi się nie podoba?
- Jak mogę to zmienić?
Dostrzegłam minusy także swojego postępowania, nie szukałam tylko winy w ukochanym. Starałam się zrozumieć. A potem przejść do negocjacji. Poinformowałam swojego męża, że jego codzienne drinki mnie męczą i że chciałabym, abyśmy zrobili coś wspólnie. Okazało się, że jego męczy upał i czuje się z tym fatalnie. Postanowiliśmy wspólnie wybrać się na kurs nurkowania. Dzięki temu aktywnie spędzaliśmy czas, a drinki nie były nam potrzebne, żeby się wspólnie bawić. Pod wodą trzymaliśmy się za ręce, całowali w maskach tlenowych, a ja poczułam się jak „mała Syrenka” – naprawdę wspaniale.
Mam dość mojego męża!
Kiedy pojawiają się pierwsze problemy w związku, warto wziąć głęboki oddech i spróbować się zdystansować. Nie zakładajmy z góry, że ukochany ma wobec nas złe zamiary, że chce nam zrobić na złość. Załóżmy po prostu, że mężczyźni „są jacyś inni”. To wystarczy. Nie musimy ich zrozumieć. Wystarczy, że nie będziemy mieć negatywnego nastawienia do partnera. Dzięki temu zostawiamy sobie w związku przestrzeń do dialogu, a to bardzo dużo – przekonują psycholodzy. Żeby dyskutować musimy mieć otwarty umysł i chęć do rozmowy. Tak jak do tanga trzeba dwojga, tak do dyskusji potrzebne są też dwie osoby. Złe nastawienie do drugiej strony, to zwykle prosta droga do kłótni, a nie porozumienia.
Jestem wściekła na mojego męża
Warto poszukać uczuć w sobie. Marshall Rosenberg – autor metody „Porozumienia bez przemocy” radzi, aby przed rozpoczęciem rozmowy nazwać swoje własne uczucia. I to bywa naprawdę trudne. Chciałabym, czuję złość, jest mi smutno, wkurza mnie – to określenia, dzięki którym poznamy swoje emocje. I nad nimi warto się chwilę pochylić.
- Dlaczego dana sytuacja nas przygnębia?
- Bo sobie z nią nie radzimy?
- Bo wydaje nam się, że z góry skazane jesteśmy na porażkę?
- Bo nie czujemy się wystarczająco silne, żeby coś zmienić?
Każdy problem warto ze sobą „przegadać”. Obejrzeć swoje uczucia nim rzucimy się na partnera w ślepej furii wyrzutów i oskarżeń. Nie zaczynajmy „bo ty nigdy…”, „bo ty zawsze…”. Zacznijmy od siebie. Denerwuję się, że on się mną nie interesuje. Dlaczego? Potrzebuję poczuć się atrakcyjna w jego oczach? Dlaczego? Chcę się dowartościować, bo… A może wystarczy poszukać swojej atrakcyjności w innym miejscu? Podczas zajęć pilatesu, jogi czy w trakcie biegania po parku? A może na zakupach?
Jak ze sobą rozmawiać?
Zacznijmy ze sobą rozmawiać. Ale nim to nastąpi – pogadajmy same ze sobą. Mężczyzna nie jest najgorszą istotą na świecie. Czasami my same jesteśmy dla siebie straszne i okrutne. Pochylmy się nad własnymi uczuciami i swoimi emocjami. Kiedy je zrozumiemy, zejdzie z nas powietrze, a my staniemy się bardziej uważne w stosunku do nas samych. Wtedy zwykle rozwiązania nasuną się same. Skoro się boję – jak mogę to zmienić? Jeśli czuję się nieatrakcyjna – jak mogę to naprawić. Nie żądajmy od mężczyzn, by byli na nasze każde zawołanie. Szukajmy emocji w sobie i dopieszczajmy się. Dzięki temu staniemy się szczęśliwsze. A szczęśliwa kobieta, to także szczęśliwa żona.
A kiedy zrozumiemy własną furię czy strach, rozmowa z partnerem będzie już tylko formalnością. Bo w między czasie znajdziemy rozwiązanie. I oto właśnie chodzi. O poszukiwanie dobrych dróg, a nie wylewanie na partnera swoich żali. To naprawdę nie jest tego warte. I niczego nie rozwiązuje...