Akceptacja siebie, swojej osoby, wad i zalet to punkt wyjścia do poszukiwań swojej życiowej ścieżki. W czasach kiedy bierzemy udział w ciągłym wyścigu piękności, sprawności, umiejętności i kompetencji nie jest łatwo być dobrym i uwierzyć w siebie. Warto jednak podjąć taką próbę!
Jak uwierzyć w siebie?
Paulina uważa się za grubą kobietę, co w oczach jej znajomych uchodzi za czysty absurd. Paulina ma 172 cm wzrostu, waży 65 kilogramów i regularnie biega trzy razy w tygodniu. Robi to po to, żeby ważyć mniej i żeby przekonać samą siebie, że może mieć sprawne ciało. Tylko dlaczego kiedy patrzy w lustro widzi grubą babę?
- Przez moje kompleksy związane z tuszą wciąż kłóciłam się z byłym chłopakiem – wyznaje szczerze. – Potrafiłam go pytać o to czy nie jestem, jego zdaniem za gruba, nawet wtedy, gdy mieliśmy uprawiać seks. On wtedy krzyczał na mnie, że jestem głupia i żebym tak nie gadała, bo jemu się odechciewa. Prawdę mówiąc mi też się po takich obelgach odechciewało. Ostatecznie rozstaliśmy się z innych powodów, ale nadal podświadomie czuję, że chodziło mu o to, że jestem za gruba.
Ja widziana oczami innych
Bardzo często kobiety przeglądają się w męskich oczach. Ukochany stanowi dla nas lustro naszego wyobrażenia o sobie. Jeśli trafimy na niedelikatnego typa, nasz obraz diametralnie skurczy się do małej, głupiej i grubej dziewczynki. Dlatego warto spojrzeć na siebie swoimi własnymi oczami. Nie będzie to łatwe. Latami jesteśmy przecież poddawane presji otoczenia: „jaka ładna dziewczynka”, „masz być dobrze wychowana”, „dziewczynki się tak nie zachowują”. Od dzieciństwa budujemy swój wizerunek przez pryzmat innych osób, najpierw rodziców, a potem rodziny, koleżanek i kolegów w przedszkolu, wychowawczyni w podstawówce czy kumpli w liceum. A gdzie w tym wszystkim mój własny obraz siebie?
Zostań swoją przyjaciółką
W biegu, pomiędzy domem, a pracą, pomiędzy aerobikiem, a zakupami warto znaleźć moment, żeby pobyć samemu ze sobą. Znajdźmy taką godzinkę w tygodniu, kiedy możemy pójść na spacer i bez I-poda na uszach wsłuchać się po prostu w samą siebie. Posłuchajmy tego, co nam w duszy gra, swoich szalonych emocji, dzikiego bicia serca, paraliżujących strachów i spontanicznych euforii. To nie jest łatwe i na początku nie będzie nam zbytnio wychodzić. Warto jednak w samej sobie poszukać swojego największego przyjaciela. Tylko jeśli my same zaakceptujemy siebie, wtedy zaakceptują nas też inni. Bo nadal będziemy słyszeć ich opinie, ale będziemy siebie oceniać swoimi własnymi kryteriami. Będziemy swoimi przyjaciółmi, a przyjaciel przecież nie krzywdzi. :-)
Lepsze plusy niż minusy
Jednym ze sposobów walczenia ze swoimi kompleksami jest podkreślenie swoich zalet i jednoczesna akceptacja wad. Warto zastanowić się co we mnie jest dobrego, a co złego, które kompleksy przeszkadzają mi, a które zaakceptuję pod pewnymi warunkami. Jak tego dokonać? Przecież to niewykonalne! Czy aby na pewno?
Najpierw pozytywne myśli
Zacznij od zalet. Zastanów się, co w tobie jest dobrego, czego nie chciałabyś zmienić, co jest twoją lepszą stroną. Liczy się wszystko - od spraw w stylu: dobrze gotuję pomidorową po tak zaawansowane jak – przeżyłam trzy naturalne porody i nie pisnęłam ani słowa. Daj sobie czas na zastanowienie, choćby i tydzień lub dwa. Jeśli trudno ci wypełnić w głowie listę, poproś o pomoc znajomych. Niech o tobie coś dobrego powie mąż, dzieci, bliscy, znajomi. Możesz nawet wysłać do nich maila w tej sprawie. Zbierz potem te peany na swoją cześć i zachowaj w głowie, w sercu i gdzie tylko masz chęć np. wydrukowane schowaj do szkatułki lub portfela.
Lista zalet w głowie to niezbędny poziom do pokonania, aby uwierzyć w siebie. Zastanów się, czy na pewno zasługujesz na to, aby samemu traktować się tak krytycznie. Inni przecież widzą w tobie tyle dobrego. Wyciągaj listę zalet zawsze, kiedy świat cię zaboli. Niech to będzie twoje koło ratunkowe, gdy zaatakują cię kompleksy. Nie pytaj chłopaka czy jesteś gruba, spójrz na kartkę, na której wyznał ci, że dla niego jesteś najbardziej pociągająca laską na świecie.
Wada wadzie nierówna
No tak, a co zrobić z negatywami? Zastanów się, na które ze swoich wad masz wpływ. Masz mały biust i chciałabyś mieć większy? Zastanów się czy chcesz od dzisiaj zacząć zbierać na operację powiększenia czy może wolisz pojechać na egzotyczne wakacje z ukochanym. Skoro wybrałaś opcję Be, to czas najwyższy pokochać swój filigranowy biust. Najlepiej za pomocą męskich dłoni. :-)
Podobnie postępuj z innymi swoimi wadami. Zastanów się nad każdą i zadaj sobie pytanie – czy ja mogę to zmienić i czy chcę? Nie znasz języków obcych? Zapisz się na kurs w ciągu najbliższego roku. Masz za dużo kilogramów? Zapisz się na wizytę do profesjonalnej dietetyczki (ok. 100-200 zł) lub kup miesięczny karnet do klubu fitness (ok. 100-200 zł). Zacznij się do siebie uśmiechać w każdej sklepowej witrynie (bezcenne).
Dobry plan naprawczy
Jeśli chcesz się pokochać i jednocześnie pokonać niektóre ze swoich wad opracuj plan naprawczy. Nad którymi ze swoich wad możesz popracować, a których nie możesz zmienić. Spójrz na to realnie. Co możesz zrobić od razu (zmiana sposobu ubierania, makijaż), a co będzie procesem długofalowym (wyszczuplające zajęcia z zumby, doszkalający kurs prawa jazdy, trening asertywności, lekcje relaksacji w ośrodku medytacyjnym). Rozłóż plan naprawczy w czasie. Nie zapisuj się na wszystko od razu. Wystarczy jedna rzecz, jeden kurs, jedna wada. Pracuj drobnymi kroczkami, ale metodycznie.
Nagroda za szczęście
Kiedy uda ci się zrzucić choć kilogram, zaliczyć pierwszą klasówkę na kursie języka obcego lub nieskłamać w stresującej sytuacji – pochwal się. Możesz się nagrodzić wyjściem do kina, kupnem dobrej książki o miłości (osobiście polecam „Facetów z sieci” :-)) lub ulubionym cappuccino czy innym kakao z cynamonem. Rozpieszczaj się i krok po kroku stawaj się swoim przyjacielem. Nie zaniedbuj się, rozmawiaj sama ze sobą jak najczęściej, mów sobie komplementy, nagradzaj się za sukcesy. Tylko ty możesz najmocniej pokochać siebie. Dopiero z czasem zaczniesz tę miłość przelewać także na innych. A oni odpłaca ci na pewno tym samym.