Start / Porady od serca / Pan Piwo - opowiadanie miłosne

Pan Piwo - opowiadanie miłosne

0

Pan Piwo

 

- Dzieci? To nie dla mnie! – Magda deklarowała za każdym razem, gdy sąsiadka, koleżanka czy daleka kuzynka wypytywały o zamiary prokreacyjne. – Muszę jeszcze trochę pożyć, świata zobaczyć, zabawić się. Mam przecież dopiero dwadzieściakilka lat! – oburzała się. – A ślub, to przeżytek. Obrączki są passe. Liczy się miłość i szacunek.

Babcie, ciocie i kuzynki ze smutkiem kiwały głowami. Jakby znały jakąś życiową prawdę, której Magda nie poznała w toku kilkuletnich studiów i nawet na wymianie studenckiej w Grecji, nikt o tym nie wspomniał.

„Bzdury”, Magda prychała i oddalała myśl o dzieciach na najwyższą półkę w magazynie bezsensownych myśli we własnej głowie. I wszystko pewnie toczyłoby się w życiu Magdy jak zawsze – jakiś chłopak, jakaś impreza, jakieś zakupy, wspólne wakacje ze znajomymi, szalony seks, parę drinków. Kolejność dowolna. Aż tu nagle, ni z tego, ni z owego, podczas jednego z wyjść do kina do jej paczki znajomych dołączył On – Pan i Władca Oczywisty (w skrócie piwo:-). Magda od razu go polubiła. Miał zabójczy uśmiech, nie był wstydliwy i widać było, że ma oko na Magdę. Zagadał do niej przed kinem, pozamieniał się biletami, żeby obok niej usiąść, zabawnie komentował nudny film, a po seansie zaproponował wspólne piwo.

„Ideał”, westchnęła Magda zasypiając z obrazem Pana Piwo pod powiekami. 

Kolejne randki należały do jak najbardziej udanych, a nawet bardzo owocnych. Miłość kwitła, zarówno w alkowie, jak i sercu Magdy. Tylko z czasem dostrzegała jakieś drobne rysy na wizerunku swego Władcy. W sumie nawet nie wiedziała jak to nazwać, jaki zarzut sformułować? W głowie kołatało się jedno określenie „on się nie chce zaangażować”.

- I niby co z tego, ja też chcę być niezależna – prychała w odpowiedzi na swe myśli Magda. – Mam paczkę znajomych, własne pasje i zainteresowania. Chodzę na fitness, jeżdżę na rowerze. On za to ma swoich kumpli i z nimi chodzi na kręgle dwa razy w tygodniu. To prawda, nie zaprosił mnie nigdy, żebym z nimi poszła.

- Kręgle, to męski sport – twierdził.

I może coś w tym było, bo Magda wcale na te kręgle to chodzić nie chciała. Po prostu chciała pójść raz z ciekawości, ale on jej nie zaprosił, więc się nie dopraszała. Zresztą w ogóle on jej o nic nie prosił. Był kompletnie niezależny – jak zresztą ona. Rachunki za kolację płacili po połowie. Za bilety do kina raz jedno, raz drugie. Wspólny weekend w Karpaczu też kosztował ich równo po połowie. To znaczy on dodatkowo zapłacił za benzynę. Magda dopytywała się ile wyszło, żeby tu też się dorzucić, ale on udawał dżentelmena, że niby jej tą benzynę gratis postawił na tym wyjeździe. Magda czuła się taka dumna. I niezależna. I wolna. I nieskrępowana… że z czasem ta wolność jakoś tak zaczęła ją uwierać.

Razem z Panem Piwo chodzili na piwo. Nawet wtedy, gdy już pierwsze endorfiny opadły, a oni ze sobą spotykali się od kilku miesięcy. Niby było fajnie, zabawnie, ale… Zawsze, cholera było jakieś ale! On jakoś po tym piwie to na Magdę nie miał ochoty. Bo niby byli razem i ona sypiała u niego, a on u niej, tylko, że nikt nie wspominał o czymś wspólnym.

Magda płaciła czynsz za swoje mieszkanie, a On za swoje. Zdarzało jej się częściej nocować u niego, bo on wtedy mógł u siebie napić się piwa. Pili więc piwo, rozmawiali, potem prysznic, czasami seks i prysznic, a czasami prysznic- seks-prysznic.

Zdarzało się, że Magda zapomniała czegoś z domu i potem z rana, gdy od niego wybiegała do pracy bez maskary na rzęsach, czuła się źle, tak jakoś niekobieco. Kupiła więc drugi zestaw kosmetyków do makijażu. Dołączył do pozostawionej u niego szczoteczki do zębów, satynowej koszulki nocnej, pary ciepłych skarpetek, sukienki na zmianę, cieplejszego swetra, kurtki przeciwdeszczowej i półbutów. To wszystko na wypadek, gdy pogoda się zmieniała po upojnej nocy i rano trzeba było w strugach deszczu gnać do pracy. On jej nigdy nie podwiózł, bo miał na godzinę później do swojej firmy i wstać mu się zwyczajnie nie chciało.

- Wstań, kotku, sama. Ja tu się jeszcze pobarłożę – mawiał i w tej samej sekundzie zasypiał.

Kiedyś przez myśl Magdzie przeszło, że Pan Piwo za bardzo lubi piwo. Ale to było tylko raz. Wtedy wrócili z knajpy. On nie miał ochoty na seks, ani na prysznic, ani na inteligentną rozmowę. Padł na łóżko, tak jak stał, w ciuchach. Magda go wtedy rozebrała, potem wzięła prysznic, założyła swoją seksowna koszulkę, która była za zimna, żeby jej ciało poczuło się w nieswoim łóżku bezpieczne. „On chyba za dużo pije”, pomyślała i zasnęła, a myśl ta uleciała z jej umysłu tak szybko, jak się w nim pojawiła.

Kiedy on rano ledwie otworzył jedno oko, znów pomyślała „on chyba trochę za dużo pije”.

Potem, gdy wychodziła na paluszkach z jego mieszkania, żeby go nie zbudzić on wymruczał spod kołdry:

- Daj buziaka na drogę, kotku.

Magda podeszła i cmoknęła go w czoło. W usta nie dała rady. Przecież on ich nie mył od wczoraj i zapach przetrawionego alkoholu był tak silny, że ledwie się dało to znieść.

A potem, po kilku tygodniach zwyczajnych i przewidywalnych, był taki piękny wieczór. Świętowali swoją drugą rocznicę spotkania w kinie. Magda pamiętała datę i zaznaczyła ją na czerwono w kolejnym kalendarzu. To była ich rocznica. Pierwszej nie świętowali, bo Magda miała grypę i jakoś tak przeszło koło nosa, a on sam z siebie to nie pamiętał i musiała mu wybaczyć „bo to facet i pamiętać o takich rzeczach nie musi”. „Ale drugą to już na pewno będziemy świętować”, obiecała sobie solennie. Przy okazji wspominała nieśmiało ukochanemu o jakiś prezentach. Wzajemnych. Chciała, żeby On jej coś dał, co byłoby „jej od niego”, mogłaby koleżankom w pracy powiedzieć:

- To od mojego narzeczonego!

Przecież byli ze sobą już dwa lata. Taki czas do czegoś zobowiązywał. „A może on mógłby… Nie. A może jednak?”, zastanawiała się przez chwilę czy to już odpowiedni czas na pierścionek. Taki prawdziwy, od narzeczonego. „Przecież to już dwa lata”, usprawiedliwiała swoje cichutkie marzenia.

Świętowali w tej nowootwartej ukraińskiej restauracji. Mieli tam niesamowity wybór zmrożonych wódek i kelnera, który zachwalał jakąś oryginalną wódkę o nazwie Rasputin. Ukochany od razu chciał czcić ich rocznicę, ona zamówiła sok pomarańczowy. Była tuż przed miesiączką i psychicznie czuła się jakaś taka skołowana.

- Za nasze zdrowie – wykrzykiwał On i wznosił na potwierdzenie kieliszek w jej stronę.

Wyciągnęła nieśmiało w jego stronę pakunek. To jej rocznicowy prezent dla niego. Długo myślała, co sprawiłoby mu przyjemność. Pomyślała, że skoro tak bardzo lubi sport i spotkania ze swoimi kolegami, to bilety na mecz ukochanej drużyny piłkarskiej będą strzałem w dziesiątkę. Poza tym Magda chociaż raz chciała pójść na ten nowy stadion, który wzbudzał w mieście tyle kontrowersji. Chciała poczuć atmosferę meczu, Jego wiwatującego, wspólną wyprawę i w ogóle. Przesunęła w jego stronę nieśmiało 2 bilety na mecz finałowy w loży dla VIPów. Przewiązała go wstążeczką z rafii.

- Mam nadzieję, że ci się spodoba prezent – serce łomotało jej jak szalone.

- O bilety na mecz. Suuperrr! Gadałem już o tym z Tomkiem, a tu taka niespodzianka. Dzięki – był naprawdę podekscytowany. – To we wtorek, chyba oboje z Tomkiem będziemy musieli sobie wziąć wolne na środę. Wprawdzie mecz jest we wtorek, no ale wiesz jak to jest po meczu, no nie? – uśmiechnął się do Magdy, która nie mogła uwierzyć własnym uszom.

- Myślałam, że…

- Co tam, kotek?

- Zabierzesz mnie tam… - wybąkała wreszcie nieśmiało.

- Na mecz? Zwariowałaś! Co ty znowu za głupoty wymyśliłaś? Baby na mecze nie chodzą. Na mecze chodzą prawdziwi faceci, jak ja lub Tomek. Już widzę jak by się on uśmiał, gdybym mu powiedział, że ty chciałaś ze mną iść. Widzę jego minę – zarechotał.

Było jej tak okropnie przykro. Gdyby wiedziała, że zamiast niej pójdzie Tomek, toby w ogóle kupiła jeden bilet. A może w ogóle nie kupiłaby biletów?

„Gdzie ja miałam mózg? Żeby bilety na mecz kupować. Mogłam się szarpnąć na weekend w SPA. Przynajmniej byśmy obydwoje skorzystali”. Albo na „wieczorny masaż dla nowożeńców” – tak przynajmniej brzmiała oficjalna reklama jakiejś oferty salonu kosmetycznego na jej osiedlu. Czuła, że ten prezent był błędem. Spojrzała mu w twarz. Już chciała coś powiedzieć, kiedy on wydukał lekko już podchmielony:

- A to prezent dla mojej kocicy – przesunął pakunek w jej stronę. Po gabarytach łatwo było zgadnąć, że nie jest to pudełeczko ze zgrabnym pierścionkiem ozdobionym brylancikami.

„Przynajmniej się starał”, Magda westchnęła bezgłośnie, przybrała na twarzy wyraz pod tytułem „Ależ, nie trzeba było kochanie” dodając do tego już na głos: - To naprawdę dla mnie?

To była książka. Widząc błyszczące kartki, ucieszyła się. Trwało to jednak tylko chwilę, bo wtedy dostrzegła tytuł „Piwa świata – wydanie albumowe”. Widząc jej dezorientacje malującą się na twarzy, zareagował od razu.

- Pomyślałem, że skoro tak mało wiesz o piwie… - upewniał się czy już samo jego tłumaczenie nie sprawi, że się rozpromieni. – Może dzięki temu polubisz… no wiesz… złoty trunek – patrzył na nią nieco zmieszany.

- No wiesz, nie wiem czy polubię od czytania – Magda czuła, że musi jakoś ratować tę niezręczną sytuację.

- No to super – on uznał to za oznakę zadowolenia.

- Dzięki – postanowiła go w tym przekonaniu utwierdzić.

- Jeszcze raz dla państwa Rasputin? – usłyszała głos kelnera.

- Eee.. chyba nie – on rzucił zmieszany.

- A dla mnie i owszem, podwójny – Magda czuła, że musi się na tę sytuację znieczulić i nabrać odpowiedniego dystansu.

- A jak tak, to dla mnie to samo, co dla tej pani – on zaśmiał się rubasznie, a ona miała ochotę wyjść.

Została jednak do końca wieczoru przyglądając się z zaciekawieniem facetowi, który siedział naprzeciwko niej przy stoliku. Niby go znała, niby z nim sypiała, ale co z tego. Ani ją z nim nic nie wiązało, ani nie mieli chyba już nic wspólnego.

 „Porażka”, pomyślała po pierwszym podwójnym Rasputinie. „Kiepsko zainwestowane dwa lata”, uznała po drugim. Gdyby wypiła trzeciego, to doszłaby do wniosku, że On okazał się największą porażką jej życia. Na szczęście więcej nie wypiła. Postanowiła zamiast tego dać im „ostatnią szansę”. Tak przynajmniej w myślach usprawiedliwiała swoją ogromną chęć na wspólny seks „po Rasputinie”. Dawka znieczulająca była do seksu akuratna. Ani za mało, żeby mieć opory, ani za dużo, żeby marzyć tylko o wygodnym łóżku do spania. A on? Przystał na „rocznicowy seks” jak na lato. Tylko, że w tym postanowieniu utwierdziły go kolejne Rasputiny. Koniec końców Magda zamówiła taksówkę i wepchnęła go do auta podając taksówkarzowi numer i dwa banknoty.

- Pani nie wsiada? – zapytał kierowca.

- Nie, dzisiaj nasza rocznica, muszę to uczcić! – odparła wesoło i skierowała swoje kroki w stronę rynku i głośnej muzyki dochodzącej z tętniących o tej porze nocnym życiem lokali.

Kiedy Magda obudziła się rano, na swojej wyciszonej komórce miała 8 nieodebranych połączeń oraz dwa esemesy:

„Kotku, gdzie jesteś? Martwię się!”

„Odezwij się, tęsknię. Zapomniałaś o swoim prezencie”

Magda obiecała sobie solennie, że nigdy, przenigdy nie odbierze od niego „Świata piwa” i nigdy nie przeczyta nic mądrego na temat piwa. I w ogóle obiecała sobie, że już nigdy więcej nie zakocha się w facecie, który nadużywa alkoholu. Oczywiście wszystko to wcieli w czyn zaraz po tym, jak wykopie ze swojego łóżka tego przystojniaka, którego poznała wczoraj o północy w „Czarnym kocie”. On wprawdzie zapewniał ją, że pije w normalnych granicach, ale Magda nie miała zamiaru tego sprawdzać. Znów chciała być wolna i szukać tego, od którego dostanie pierścionek ozdobiony drobnymi brylancikami.

Przeczytaj również:

Król Bachus Pierwszy

Król Bachus Pierwszy

Renata bardzo lubi wino.

Czytaj dalej

A był do wzięcia!

A był do wzięcia!

Co zrobić, kiedy inna wyszła za twojego męża?

Czytaj dalej

Skomentuj:









CAPTCHA Image
Trudno odczytać? Przeładuj obrazek!

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Dodając komentarz zgadzasz się na Regulamin.
Faceci z sieci