Zdarza się, że w sieci znajdujemy naprawdę ciekawego rozmówcę. To może być ktoś oczytany, inteligentny lub po prostu czarujący. Rozmawiamy z nim całymi dniami lub tygodniami. Takiego flirtu nie warto jednak ciągnąc w nieskończoność. Od słownego kuszenia warto przejść do realnego pokuszenia. Tylko jak to zrobić?
Flirt ma swoje granice
- Z Jackiem flirtowałam bardzo długo. Atmosfera podniecenia sięgała zenitu. Z tego mogło coś wyjść. Tak to czułam – Lilka75 zwierzyła się na www.porywyserca.pl. – Miałam wrażenie, że ten podryw trwa w nieskończoność. Każdego poranka w swojej skrzynce mailowej znajdywałam czułe słowa powitania i komplementy godne księżniczki. Ja też nie byłam gorsza i odwdzięczałam się Jackowi kuszącymi zwrotami. Z wypiekami na twarzy odchodziłam od komputera. Tylko, że za tym nie szło dalej nic. Ani propozycja spotkania, ani jakiejś randki. Nic. Po trzech miesiącach fala gorąca zaczęła nieco słabnąć. No bo ile można z facetem korespondować i się nawzajem podrywać? Wreszcie, kiedy z jego strony nie było inicjatywy, zaczęłam szukać nowego potencjalnego kochanka w sieci. Choć to zabrzmi okrutnie, to chyba się tym flirtem znudziłam. Żałuję, bo mogła z tego wyjść ciekawa relacja.
Kiedy iskrzy w sieci
Historia Lilki nie jest jakimś ewenementem. Zdarza się, że już po pierwszych słowach korespondencji między ludźmi zaczyna iskrzyć. I z każdym słowem atmosfera robi się coraz gorętsza. Taki flirt rozpala umysły i ciała. Pojawiają się intymne wyznania, obietnice wspólnie przeżytych chwil. To wtedy zwykle może dojść do zakochania się w wirtualnym partnerze. Tak, tak. Zdarza się, że wyobraźnia pracuje nam na wysokich obrotach, serce zaczyna bić szybciej, wydzielające się w mózgu endorfiny pobudzają ciało. Można nawet zakochać się w wirtualnej znajomości! Kiedy jednak flirt trwa zbyt długo, obie strony zaczynają być tym zmęczone. Nikt przecież nie lubi obietnic bez pokrycia. Kiedy więc on pisze: „Godzinami gładziłbym twoje ciało”, a niestety do niczego nie dochodzi, zaczynamy wątpić w zapewnienia. Fala podniecenia opada. Ileż można sobie wyobrażać, że on zrobi coś romantycznego lub podniecającego? Potrzebujemy namacalnych faktów, a nie tylko zapewnień.
Kiedy przestać flirtować w sieci?
Nie ma określonego czasu. Każda ze stron ma tutaj swój indywidualny dystans do pokonania – gdzieś od pierwszych czułych słów aż po ewentualne zapewnienia cielesnej rozkoszy. Dla jednych kilka dni intensywnego romansowania w sieci to już bardzo długi okres, a dla innych kilka miesięcy będzie w sam raz. Zdarzają się też ludzie (zwykle to mężczyźni), którzy nie mają ochoty na czcze zapewnienia i puste flirty w internecie i od razu chcą umówić się na spotkanie. Takie konkretne działanie zwykle przesuwa czas flirtu, podrywu i zalotów z wirtualnego świata od razu w realny. Zdarza się jednak, że w porę nie zauważymy, kiedy czułe słówka w sieci przestają na nas działać. Po zbyt późnym odkryciu tego faktu można czuć się jak Lilka – po prostu zmęczonym jałową znajomością i obietnicami bez pokrycia.
Jak zaprosić na randkę?
W internecie wiele zasad z tego namacalnego świata nie obowiązuje. Jedną z nich jest podejście, że to mężczyzna powinien zrobić pierwszy krok. Nie ma tutaj takiej reguły. Jeśli chcesz przekonać się, czy facet w sieci nie mami cię tylko czułymi słówkami – zaproś go na randkę. Możesz to oględnie nazwać spotkaniem, ale i tak obie strony będą wiedzieć, że to randka. :-) Jeśli czujesz, że w flircie zbliżasz się do ściany, zacznij działać. Inaczej wirtualne miłe chwile przeminą.
Ustal limit – wyznacz spotkanie
Nawet jeśli w internecie dobrze ci się rozmawia z jakimś mężczyzną, to wyznacz sobie limit takiego flirtu np. maksymalnie dwa-trzy miesiące. A potem koniecznie powinniście się spotkać. Pamiętaj, że jeśli się spotkacie i przypadniecie sobie do gustu, flirt elektroniczny może wejść na inny poziom, bardziej zaawansowany. Po potwierdzeniu swoich tożsamości w realu być może łatwiej będzie wam wypełnić obietnice składane w wirtualu?
Czas zapłaty nadejdzie
Pamiętaj też o drobnym niuansie – jeśli coś obiecujesz w wirtualnym świecie, będziesz musiała spełnić w rzeczywistym. Dlatego nie obiecuj, szczególnie cielesnych rozkoszy, których potem nie będziesz w stanie wykonać lub które są poza twoim kodeksem moralnym.
Czar nieznanego, idealnego partnera
Bywa, że podczas elektronicznego flirtu wyobrażamy sobie jakąś postać. Przypisujemy jej cechy, które nie do końca możemy potwierdzić. Po pewnym czasie taki mężczyzna może w naszych oczach urosnąć do rangi herosa, superfaceta. To bardzo niebezpieczne myślenie. Zwykle kończy się boleśnie wraz ze spotkaniem w życiu. Jeśli taki superfacet obiecuje nam cielesne rozkosze, doskonałe partnerstwo i wspólne życie, to można się w takiej wizji zakochać. Warto jednak cały czas pamiętać, że to tylko wizja, obietnica bez pokrycia. Od takich idealnych deklaracji do trudów codzienności naprawdę długa droga. Ktoś, kto zapewnia nas o idealnej przyszłości, a nawet nas nie poznał w realnym życiu jest po prostu niepoważny i nie należy traktować go serio. Ba, czasami takich marzycieli należy się bać.
Czy można przegapić moment spotkania?
Najlepiej spotkać się w realu w najgorętszym momencie elektronicznego flirtu. Wtedy żar słów może rozpalić również ciała. Jeśli jednak rozmowy elektroniczne trwają zbyt długo, podczas spotkania atmosfera może być zaledwie letnia. Najczęściej takie znajomości w realnym świecie kończą się zapewnieniami o przyjaźni lub do drugiego spotkania nigdy nie dochodzi. Tak jest szczególnie wtedy, gdy obie strony na początku znajomości deklarowały chęć poszukiwania życiowego partnera. Dlatego bądź czujna i proponuj randkę jeśli czujesz, że elektroniczny flirt wszedł w kulminacyjny moment.
Pomysły dla singli
Jeśli tylko założysz, że wasze spotkanie to nie randka, będzie ci łatwiej to wykonać. To jak hasło w grze w pokera – sprawdzam. I ty też musisz sprawdzić, czy ten z którym korespondujesz jest godny twojej dalszej uwagi. Przecież nie flirtujesz z nudów, tylko w celu znalezienia ukochanego. Warto o tym cały czas pamiętać i nie dać się zwieść pięknymi słówkami i gorącej atmosferze. Może się bowiem okazać, że w realnym świecie „pan złotousty” to ciepłe kluchy, nieporadny życiowo romantyk, który nadal mieszka z matką lub nieodpowiedzialny typ szukający tylko internetowej rozrywki w trakcie pracy w nudnym biurze. Sprawdzenie faceta i spotkanie się z nim to z twojej strony przejaw rozsądku i trzeźwego myślenia. I nie ma w tym wstydu! To akt odwagi.
Jak zaprosić mężczyznę na randkę?
Zaproponuj spotkanie w neutralnym miejscu w centrum miasta. Umów się w twoim mieście. Będziesz znała tutaj każdą ulicę i każdy mroczny zaułek. Jeśli jesteście z dwóch różnych miast, lepiej, żeby on przyjechał do ciebie. Będziesz czuła się pewniej na swoim terenie. Poza tym na pewno byłoby ci miło, gdyby to on się pofatygował w twoim kierunku. :-) Zawsze to z jego strony jakiś akt dobrej woli, a ty nie wyjdziesz na „łatwą zdobycz”. Nawet jeśli takie masz zamiary… :-) Gra pozorów może być naprawdę podniecająca dla obu stron.
Jaki wymyślić pretekst do randki?
Jeśli znasz jego hobby – zaproponuj mu jakieś rozrywki z tym związane. Zaproś go na mecz koszykówki, koncert jakiegoś zespołu. Poproś, by opowiedział ci o architekturze w twoim mieście, skoro jest po takich studiach. Pozwól mu przed tobą zabłysnąć w dziedzinie, w której czuje się mocny, nawet jeśli to tak odjechane zainteresowania jak oręż wykorzystywana w walkach gladiatorów. On zrobi wrażenie, a ty będziesz mogła zweryfikować jego dane z profilu i swoje dotychczasowe wyobrażenie o nim.
Powodzenia! :-)